Po wczorajszych meczach EURO 2016 można było zobaczyć studio i posłuchać opinii ekspertów w nim zgromadzonych. Oczywiście jednym z głównych tematów była przyszłość reprezentacji Polski na tym turnieju.
Dlaczego o tym piszę? Otóż jeden z zaproszonych gości odniósł się do tego, że nasza drużyna będzie miała przed sobą teoretycznie o wiele łatwiejszą drabinkę turniejową. Konkluzje, jakie zostały z tego wyprowadzone były dwie:
- że to dobrze, bo będzie łatwiej; ale może dawać to zły efekt, bo piłkarze będą się mierzyć z większymi oczekiwaniami i „pompowaniem balonika”
- że jak odpadną, to taka drabinka obróci się przeciwko nim, ponieważ można będzie im wypominać, że odpadli z zespołami słabszymi lub na swoim poziomie; pojawiło się wręcz stwierdzenie, że „jak spadać, to z wysokiego konia” i „lepiej poszukać przeciwników mocniejszych, bo z nimi nie wstyd odpaść”
Obie te opinie doskonale pokazują pewne sposoby myślenia i pewne przekonania, jakie mogą się pojawić w odniesieniu do spodziewanego wyniku.
Co najważniejsze – zauważmy, że w obu tych wypowiedziach właściwie „nastawiamy się” na porażkę. Zaczynamy szukać usprawiedliwień jeszcze przed podjęciem próby zmierzenia się z zadaniem, mimo że pierwsza z nich teoretycznie pokazuje radość z tego, że turniej dobrze się dla nas układa.
Ponieważ o „pompowaniu balonika” powiedziane było już dużo, ja chciałabym się tu skupić bardziej na tej drugiej wypowiedzi. W niej bowiem ciekawe jest kilka rzeczy.
Po pierwsze – pokazuje ona ogromną niepewność. Dlaczego od razu mamy zakładać, że odpadniemy? Dlaczego „szukać” mocniejszych przeciwników, z którymi to „nie będzie wstyd odpaść”? Takie myślenie bardzo często charakteryzuje osoby, które zaniżają własną wartość lub mają poczucie bycia nieskutecznym. Mogą one wybierać albo zadania za łatwe (żeby mieć pewność, że odniosą sukces) albo za trudne (żeby ewentualny brak sukcesu był wytłumaczalny i nie był właśnie „wstydem” i prawdziwą porażką). Zdecydowanie są to osoby, z którymi trzeba pracować nad poczuciem własnej skuteczności (realnym, nie mówimy o porywaniu się z motyką na słońce i poczuciu, że jest się niezwyciężonym).
Po drugie – dlaczego zakładać, że przegrana z zespołem teoretycznie słabszym, bądź równym nam w rankingach ma być „wstydem”? Rankingi nie grają. To sportowy truizm, ale jest bardzo prawdziwy. Jeśli dziś ktoś z nami wygrał, to znaczy, że (prawdopodobnie) był lepszy. Teraz, w tym meczu. Jakie możemy z tego wyciągnąć wnioski, żeby pokonać ich następnym razem? W tym przypadku można byłoby pracować nad przekonaniami dotyczącymi umiejscowienia kontroli. A dużo prościej mówiąc – nauczyć się pokory w obliczu każdego przeciwnika i skupiania tylko na dniu dzisiejszym, bez kalkulowania.
Czego sobie i Wam (a przede wszystkim piłkarzom!) życzę na resztę EURO. Teraz Szwajcaria, a później się zobaczy.