No dobrze, przyznaję – tytuł jest trochę clickbaitowy. Ale tylko trochę. I dotrzemy do tego, co może być lepsze. Ale po kolei.
Zacznijmy od tego, co w tej chwili już wszyscy w sporcie wiedzą i z czego się cieszą – 4 maja zaczynamy powoli wracać na obiekty sportowe. To jest naprawdę super i naprawdę jest się z czego cieszyć. Doskonale rozumiem radość wszystkich zainteresowanych – zwłaszcza trenerów. I cieszę się razem ze wszystkimi – dla wszystkich osób, które będą korzystać z tego otwarcia i wznawiać treningi, to niewątpliwie jest zmiana na lepsze.
ALE (chyba wszyscy wiedzieli, że do tego dążymy, prawda)
Nie znaczy to, że powinniśmy i możemy zapomnieć o tym, co działo się w ostatnim czasie. Z wielu powodów.
Po pierwsze – to otwarcie nie jest jeszcze otwarciem dla wszystkich. Kolejne etapy będą otwierały sytuację coraz bardziej, ale wciąż wiele osób nie będzie miało dostępu do takich możliwości treningowych, jakie były przed epidemią. Dla części osób będzie ten dostęp znacznie utrudniony. Warto o tym pamiętać i zwracać na to uwagę – może możemy takim osobom w jakiś sposób pomóc?
Po drugie – te treningi zdecydowanie nie będą wyglądać “normalnie”. Niezależnie od poziomu, na jakim się trenuje – od amatora i akademii, po olimpijczyków – wciąż będzie mnóstwo obostrzeń, których trzeba będzie przestrzegać. Dla niektórych utrudni to treningi, dla innych może je nawet uniemożliwić.
Część osób (zwłaszcza tych, które trenują na niższych poziomach) i część dzieci i młodzieży w akademiach pewnie zrezygnuje z treningów – czy to z lęku przed chorobą, czy to z innych, bardziej organizacyjnych względów. Warto o tym pamiętać i zrozumieć takie osoby – mają prawo do takiej decyzji, a po pewnym czasie mają prawo wrócić i warto będzie pamiętać, aby je w tym wspierać.
Dla wielu osób, które wrócą treningi także nie będą “normalne”. Sam ich wygląd i związane z nimi obostrzenia mogą być dziwne – jak trenować sporty drużynowe bez żadnego kontaktu z drugą osobą? Jasne – trening na boisku to już więcej niż trening w domu, ale jednak mniej niż to do czego zawodnicy i trenerzy byli przyzwyczajeni.
Wielu zawodników nie ma też w tym momencie planów treningowych. Zaplanowane zawody zostały odwołane, albo – co gorsza – nie wiadomo czy i kiedy się odbędą. W takiej sytuacji trening może być bardzo utrudniony.
Wszystko to może przełożyć się na znaczne problemy z motywacją, które będą widoczne w tym momencie w treningu – i to jest całkowicie zrozumiałe i mam wrażenie, że nikogo tak bardzo nie zdziwi.
Możliwe są jednak też inne efekty, które będzie dało się zauważyć z opóźnieniem, kiedy już wrócimy do “normalnego”, czyli bardziej (a może nawet – na pierwszy rzut oka – całkowicie?) podobnego trybu działania do tego, co było przed epidemią.
To mogą być takie kwestie jak brak pewności siebie (związany z zupełnie innym rytmem przygotowań i zmianą treningów), wynikający z tego większy stres w sytuacji zawodów, a także wiele osób, które będą się po prostu musiały od początku nauczyć funkcjonować – zarówno w sytuacji treningu, jak i w sytuacji zawodów – bo ich wypracowane i działające od zawsze sposoby przestaną być skuteczne, zwyczajnie dlatego, że rzeczywistość wyglądać będzie inaczej.
Dla wielu zawodników może to być sytuacja podobna do powrotu po kontuzji, tylko tym razem “kontuzjowany” była cała ich dyscyplina, cały sport, cały świat. Mogą się więc pojawić podobne efekty – niepewności, lęku, braku motywacji. A nawet jeszcze gorzej, bo może dojść lęk o innych, który w sytuacji kontuzji niekoniecznie się pojawia. I on również może powodować negatywne skutki, związane ze stresem i problemami ze skupieniem się.
To gdzie te plusy? Gdzie to obiecane “lepiej niż normalność”?
Jest na nie szansa, ale niestety nikomu go nie obiecam, z prostej przyczyny – wymagać będzie dużo pracy.
W psychologii istnieje pojęcie “wzrostu potraumatycznego”. Jest to efekt, który jest praktycznie przeciwieństwem PTSD czyli syndromu stresu pourazowego.
A dokładniej: wzrost potraumatyczny jest efektem, w którym po jakimś bardzo złym, męczącym, zagrażającym – nawet naszemu zdrowiu i życiu – doświadczeniu “wracamy silniejsi”. To nie jest tylko slogan – tak naprawdę może się stać i tak się często dzieje. W sytuacji, w której jesteśmy niepewni, zagrożeni i rzeczy nie idą tak jak powinny, mamy kryzys. A każdy kryzys może pójść w dwie strony – pogorszyć sytuację lub właśnie sprawić, że wrócimy mocniejsi.
Nie powinniśmy więc aspirować do „normalności” ani do powrotu do tego, co było. Powinniśmy aspirować do tego, żeby być lepszymi. Żeby wykorzystać obecne problemy, żeby wyciągnąć z nich wnioski i – zgodnie z hasztagiem, który pojawia się w wielu miejscach – wrócić mocniejszymi.
Jak to zrobić?
- Nie załamuj się. Cokolwiek się dzieje lub będzie działa – to minie i się zmieni. Zmiana jest jedyną stałą rzeczą na świecie.
- Nie przejmuj się rzeczami, których nie możesz kontrolować. One mogą Ci przeszkadzać, ale tak naprawdę nic z nimi nie zrobisz – postaraj się traktować je jak pogodę.
- Bądź kreatywny – nie osiadaj na laurach. Nie traktuj tego czasu jak wakacji. Dalej możesz pracować – może w mniejszym zakresie, może nad innymi umiejętnościami, może w inny sposób. Pokombinuj.
- Wyciągaj wnioski. Zastanów się w jaki sposób możesz wykorzystać to, co się teraz dzieje jako swoją przewagę. Co da Ci to doświadczenie w przyszłości?
- Nabywaj nowe umiejętności psychologiczne. To trudna sytuacji w kontekście psychiki. Ale jeśli teraz nabędziesz takie umiejętności, które pomogą Ci sobie z nią poradzić, to inne – prostsze – sytuacje już Cię nie zatrzymają!
- Naucz się wizualizacji – to bardzo użyteczne narzędzie treningu mentalnego, które teraz może pomóc w poradzeniu sobie z trudną sytuacją i brakiem startów i treningów.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, albo poćwiczyć więcej, to możesz odezwać się do mnie lub znaleźć na Instagramie mój Kryzysowy Trening Mentalny.